Witam serdecznie !

Zmieniłem niestety swoje dane, bo moje poprzednie konto chyba zostało usunięte, w każdym razie poprzednio pisywałem jako Jurajski_Zbych i opisywałem swoje przeżycia związane ze stawianiem pierwszych kroków w klasie 125.

Po upływie dwóch sezonów: 2015 (częsci, skuter kupiłem w lipcu) oraz 2016 r. rozpoczałem już jazdę w sezonie 2017 i licznik wskazuje w tej chwili 6150 km. Czy to dużo, to nie wiem, wiele osób jeżdżących na "dorosłych" motocyklach, patrzy z niedowierzaniem i pyta: "Gdzie Ty tyle nakręciłeś na tym "piździku" :-)))

Wiele sie przez ten czas nauczyłem i doszedłem do kliku wniosków, które od razu uprzedzam są moimi spostrzeżeniami i mogą się różnić od większości popularnych opinii.

Primo: nie wybieram się na A (już słyszę te poprychiwania pod nosem, "poczekaj... poczekaj") - na razie stwierdzam że zrobienie przeze mnie za 2, 3 tys zł uprawnień żeby kupić sobie duży turystyczny "motór" (a tylko o takim myślę) jest kompletnie bez sensu, bo ....nie bede miał czasu kiedy na nim jeździć. Już teraz "wydzieram tygodniowi" że to tak nazwę, po 3, 5 h w weekend, co jest trudne godząc dziecko w wieku szkolnym, rodzinę, wyjazdy ze znajomymi, wyjazdy do rodziny na drugim końcu Polski, etc. etc. etc. Czy coś zmieni prawo jazdy A ? Dla mnie nic, dalej bede miał 3, 5 h czasu a może mniej, i nie pojadę zwiedzać trasy Transfogarskiej z kolegami, na co potrzeba kilku dni, bo nie. Zamiast tego używam moto do fun'u w ciepłe weekendy i do dojazdów do pracy. I jak mówię używam go  niemało.

Secundo: Mój żywioł jazdy to miasto. Mieszkam w jednym mieście 40 lat, od urodzenia, znam je na pamięć, jeżdżenie po Częwie to dla mnie lokalesa - czysta przyjemność jak zmienia się moje miasto. Mimo że przepychanie się pomiędzy średniouprzejmymi puszkantami czasem nazywam streetfightingiem to daje mi to wielką przyjemność i zamierzam ją kontynuować. W międzyczasie zmieniłem pracę, na ...jeszcze bardziej oddaloną od swojego miejsca zamieszkania. I znów miastem i opłotkami bede przeciskał się w korkach do domu. Na skucie - zabawa jak tala la, na V-Stromie 1000 (o takim motorze myślałem).... słabo to widzę, bede stał z puszkami :D

Tercio: kocham jazdę przyrodoznawczą że tak to nazwę, kiedy tylko zjeżdżam z ulic miast w moją podmiejską dzielnicę, jadę "bokami". Dukty leśne, piaszczyste drogi jury, kamieniste drogi wiejskie, rów z wodą, bród przez rzekę, znów piach i tak w kółko.... mój SYM HD2, dzielnie znosi miejskie podboje, ale krzywi się na piachy i wody, szkoda takiego fajnego cacka do katowania go po wybojach. Zawieszenie na to nie pozwala - jest za twarde, zestrojone na asfalt, na wybojach 4 litery zaczynają nawiązywać nić porozumienia z oczami z których płyną łzy z bólu :D

Stąd podjąłem decyzję może karkołomną, ale dla mnie zasadną. Zarażam pasją do moto moją żonę, która opanowała już skuter i przesiadam się na YAMAHĘ WR 125 R, którą już powoli zamawiam a będzie ona prezentem na moje 40 urodziny ;-) już wkrótce przedstawię Wam pierwsze wrażenia z jazdy nowym motkiem. Czy spełni oczekiwania w nim pokładane i doprowadzi do sprzedaży skuta ? A może będę jeździł na obydwu ? Jak wypadnie wrażenie porównania mocy, możliwości i ogólnego fun'u z jazdy - o tym już wkrótce. Narazie patrzę tylko na zdjęcia:

Motocykl kapitalny, zrobiony z super materiałów, ponoć trwały, trzymający wartość i przeznaczony dla wysokich bikerów (mam 194 cm wzrostu) - a zatem myślę że ideał dla mnie. Może ktoś ma i używa, zapraszam do podzielenia się wrażeniami.

MICHAŁ